W pogoni za marzeniami
Nie wszyscy urlop spędzają nad morzem leżąc bezczynnie na plaży. |
Do Norwegii na Isklar Norseman Xtreme Triathlon 2015 wybrało się "szalone" małżeństwo z Wydmin. Na razie byli tam tylko jako widzowie. W przyszłym roku planują wrócic w to miejsce jako uczestnicy jednego z najtrudniejszych triathlonów na świecie. Relację z podróży przygotowali Beata i Bartłomiej Osior.
Podobno od realizacji marzeń dzieli nas tylko krok. Podobno
Isklar Norseman Xtreme Triathlon sklasyfikowany jest w pierwszej trójce
najtrudniejszych triathlonów na świecie. Co w takim razie trzeba zrobić,
żeby ekstremalnym marzeniom nadać realny wymiar? Być, widzieć i
wierzyć! My byliśmy, widzieliśmy i mocno wierzymy, że Idee Kaffee
Challenge to dla nas szansa na udział w Isklar Norseman Xtreme Triathlon
2016.
26
lipca 2015. Samolotem ze Szczecina do Oslo. Później autem z Oslo do
Holmestrand. Tam cztery dni u rodziny okraszone solidną porcją treningów
i dalsza podróż w kierunku marzeń. Pociągiem do Drammen. Stamtąd
autobusem do Rjukan. Po drodze krótkie międzylądowanie w Notodden,
norweskiej stolicy bluesa. Do Rjukan docieramy o 14:00. Nie każdy wie,
że w Rjukan niemieccy naziści pracowali nad produkcją bomby atomowej. Na
szczęście bitwę o ciężką wodę (główny składnik bomby atomowej)
przegrali z ekstremalnie sprawnymi norweskimi komandosami. Według
niektórych źródeł był to najbardziej udany sabotaż w czasie II wojny
światowej. O mały włos i byłoby po Norsemanie . . .
Wszechmogący
portal hotelowy podpowiedział nam, że Gaustatoppen Hostel to idealne
miejsce na nocleg. Nie mylił się. Z jednym, małym ale. Właściwie z
dwoma. Do najbliższego sklepu 20km, a na trasie Rjukan-Gaustatoppen
komunikacja publiczna jeździ tylko w sezonie narciarskim, czyli
grudzień-kwiecień. Nie mamy wyjścia. Robimy trzydniowe zakupy urządzamy
sobie spacer. Pięciogodzinny. Pod górę.
Ruszamy.
Słońce. Godzinę później deszcz i chłód. Mija 30 minut i znowu słońce. I
deszcz. I tak razy cztery. W końcu to Norwegia. Mieliśmy dziwne
wrażenie, że ktoś próbuje nas przestraszyć i zniechęcić. Jest! Na ulicy
ukazuje się napis 26km. To miejsce, w którym płaska trasa biegowa
Norsemana przeistacza się w uciążliwą wspinaczkę. Nazwa „Zombie Hill”
zobowiązuje. My z pełnym przekonaniem nie spuszczamy z oka szczytu
Gaustatoppen . Mobilizuje i pobudza wyobraźnię. Dziękujemy sobie
nawzajem, że nie zdecydowaliśmy się na rozważane wcześniej wypożyczenie
rowerów MTB. Mielibyśmy kolejny odcinek ugotowanych.
Po
4 godzinach docieramy do 32,5 km. To miejsce, w którym sędziowie
weryfikują zawodników przed wybiegnięciem na ostanie 10km. Pierwszych
160 osób pobiegnie prosto, w kierunku szczytu Gaustatoppen. Pozostali
skręcą w lewo, na zdecydowanie lżejszą trasę w kierunku mety na
Gaustablikk. My też skręcamy w lewo. W kierunku naszej mety. Prosto
pobiegniemy za rok!
Docieramy
do Gaustatoppen Hostel. Dwuosobowy pokój z łazienką, tarasem i
zapierającym dech widokiem na cel naszej wyprawy. Do tego świetnie
wyposażona kuchnia, sauna i bajeczne trasy biegowe. To wszystko za
jedyne 1400 koron. W Norwegii taniej się nie da. Jest okey!
Piątek
zaczynamy od krótkiego treningu, śniadania i planu dnia. Przy małej,
czarnej i pysznej decydujemy się na popołudniowy trening w kierunku
37,5km, czyli Gaustatoppen Turisthytte. Po drugim śniadaniu urządzamy
sobie krótki spacer. Spotykamy ludzi z Norseman Crew, którzy 200m od
naszego hostelu organizują łagodniejszą wersję mety Isklar Norseman
Xtreme Triathlon! To dopiero niespodzianka! Bardzo przyjemna wymiana
kilku zdań. Na pytanie „startujecie?” odpowiadamy zdecydowane „tak”. W
nawiasie dodając, że chodzi nam o edycję 2016.
Ruszamy
na trening. Ja 40 min spokojnie, 40 min w drugim zakresie i 30 min
ognia! Beti to samo w wersji 30/30/30. Po 4 km jesteśmy na Norseman
street. Trasa między 32 i 34 km to według nas najtrudniejszy
odcinek części asfaltowej. 10% nachylenia mówi samo za siebie. Beatę
dopada kryzys oddechowy. Lekko nie jest. Po 15 minutach przenosimy się w
zupełnie inny wymiar. Z tej perspektywy Norseman wydaje się być nie
najtrudniejszym, a najpiękniejszym triathlonem na świecie! Falująca
trasa, wokół mnóstwo wody, niewinnie spacerujące owce, skandynawskie
słońce i oczywiście góry. Wśród nich potężny Gaustatoppen, który rośnie w
oczach. Nogi rozpędzają się z każdym krokiem. Głowy przenoszą nas w
warunki startowe, serca dumnie pompują nowe pokłady energii. Co za
uczucie! Po treningu stwierdzamy, że nic lepszego nie mogło nas spotkać
na dzień przed startem Isklar Norseman Xtreme Triathlon. Na deser
dokręcenie kilometrów na półtorakilometrowej pętli dla finiszujących na
Gaustablikk. Pycha!
Noc
z piątku na sobotę przesypiamy z wielkim niepokojem. Ja wyśniłem
spóźnienie na start Norsemana. Beata z trzech przerażających,
„przedstartowych” snów pamięta tylko jeden. Hej! Przecież jesteśmy tylko
kibicami! Rano żartujemy z tego zadając sobie pytanie; jak można być aż
tak nakręconym? Cóż, widocznie można. Sobota, 7:00. Oni - od dwóch
godzin na trasie. My - jeszcze w łóżku. Poranny rzut oka na
Gaustatoppen, szybkie 5km na pobudzenie, śniadanie, pakowanie i
wymarsz. Plan pielgrzymki do miejsca chwały: 10:00 âa 32,5 km, czyli
tam, gdzie można albo prosto, albo w lewo, 11:30- 37,5 km, Gaustatoppen
Turisthytte, 13:00 – Szczyt Gaustatoppen, meta Isklar Norseman Xtreme
Triathlon, 1870 m n.p.m., 14:00 - zejście ze szczytu do Rjukan, 17:40 -
autobus do Drammen. Najgorsza z tego wszystkiego jest świadomość, że
między 14:00 a 15:00 metę przekroczy pierwszy zawodnik. Niestety nic z
tym nie możemy zrobić. Musimy zdążyć na autobus. Pociesza nas fakt, że
schodząc w dół zobaczymy zdecydowaną większość zawodników. Za rok to my
będziemy oglądanymi.
Przed
południem docieramy do 37,5 km. Tu kończy się zabawa i zaczyna skalisty
szlak w kierunku mety. Mamy czas żeby wypić herbatę, zjeść po kanapce i
pomóc organizatorom rozstawić bramę startową jednego ze sponsorów. Na
szlaku trochę gęsto. Norweskie maluchy niczym górskie kozice skaczą
między rodzicami. Stopień zaufania rodziców do dzieci jest imponujący.
Jestem przekonany, że niejedna matka polka w takiej sytuacji uwiązałyby
dziecko na krótkiej smyczy. I o ile jestem w stanie zrozumieć
wchodzenie na szczyt z dziećmi, tak z psami zdecydowanie nie. Po co?
Uwielbiam zwierzaki, ale jaki sens wciągania na górę biednego pudelka,
czy pary terierów? Nieważne, wracamy do wyścigu.
Ostatnie
5 km trasy zamierzamy pokonać możliwie szybko. Bez zamiaru biegania, z
trzydniowymi plecakami i nie taranując nikogo na szlaku. Po dwóch
kilometrach okazuje się, że te szybko, to ok. 13-15 min/km. Wyobraźcie
sobie; ostatnie 5 z 226 kilometrów pokonujecie w godzinę. Jestem
pewien, że dla wielu uczestników będzie to najdłuższe 5 km w życiu.
Pogoda zupełnie nie norsemańska. Za ładnie, za ciepło, nie wieje i nie
pada. W duchu myślę, że w tych warunkach zwycięzca może pokusić się o
bardzo dobry rezultat. Moje przypuszczenia potwierdziły się kilka godzin
później. Allan Hovda, 9:43:46. Co za gość!!!
Około
13:00 jesteśmy na szczycie. Na tu i teraz czujemy się absolutnymi
zwycięzcami. Jest 1 sierpnia. Dziś kończę 32 lata. Trzy tygodnie temu
świętowaliśmy naszą pierwszą rocznicę ślubu. Stoimy na mecie naszych
marzeń. To niesamowite. Meta, która tak naprawdę jest początkiem
wielkich, sportowych pragnień. Wokół mnóstwo ludzi. Ktoś rozwiesza
czarne bandery. Nie wszyscy wiedzą o co chodzi, część gapiów to niczego
nie świadomi turyści. Najważniejsze, że my doskonale wiemy, co tu się
święci.
Musimy
schodzić.Natchnieni i zafascynowani. Gonimy w dół znacznie krótszym, ale
trudniejszym szlakiem. Po godzinie słyszymy wrzawę w okolicy 40km. „To
pewnie pierwszy” – komentujemy z lekkim zawodem. Zgodnie z naszymi
prognozami poniżej dziesięciu godzin! Trzeba w tym miejscu dodać, że ze
względu na warunki atmosferyczne była to prawdopodobnie najłatwiejsza
edycja jednego z najtrudniejszych triathlonów na świecie. Z góry
widzimy kolejnych zawodników, jeszcze na odcinku asfaltowym. Ruszamy
wzdłuż trasy. Obserwujemy współpracę suportów z zawodnikami. Rowerem,
biegiem, autem, na stojąco przy trasie i w trzyosobowej obstawie. Wersje
wsparcia bardzo różne, podobnie jak poziom uczestników. Nie trzeba być
tri mędrcem żeby poznać tych, którzy wyszli z założenia; pokręcim ile
możem, a w biegu to już jakoś będzie. Nie będzie. Nie tutaj. Grymas na
twarzy i pogrzebowy marsz do góry. Niektórym nie pozostaje nic innego,
jak pogodzić się z faktem, że nie zmieszczą się w limicie 160 osób,
które pójdą prosto na szczyt po czarną koszulkę finiszera.
Jest
nasz człowiek! Aureliusz Kosendiak numer 258. Każdemu na trasie
krzyknęliśmy „ju ken duyt!”, ale widok Polaka ucieszył nas szczególnie.
Aureliusz wspierany swoim suportem wyglądał bardzo dobrze. Byliśmy
spokojni o jego 15 kilometrową przyszłość. Pewniak do czarnego trykotu.
Schodząc
w dół minęliśmy kilkudziesięciu zawodników. Młodzi, nieco starsi,
bardzo doświadczeni i ci trochę mniej. Muskularni atleci i zahartowani
jak stal triatloniści. Kobiety i mężczyźni. Cały świat. Wśród nich na 28
kilometrze postać szczególna. Szczupły, wysoki mężczyzna, około 45 lat.
Pewny siebie, mentalny zwycięzca. Kochający życie. Bezwzględny dla
swoich wyzwań. Czym różnił się od pozostałych? Miał tylko jedną nogę.
Druga noga od kolana w dół zastąpiona była sportową protezą.
Zaniemówiliśmy. Staliśmy sparaliżowani. Przejęci do łez. Z drugiej
strony skrajnie szczęśliwi, że możemy mu pokibicować. Minął nas,
pozdrawiając serdecznym uśmiechem. Na trasie towarzyszył mu przyjaciel,
również po amputacji jednokończynowej. W takich sytuacjach człowiek po
raz kolejny dochodzi do wniosku, że nie ma rzeczy nie możliwych. Sami
sobie stwarzamy ograniczenia, których nie chcemy, powtarzam, nie chcemy
pokonać. Mimo upływającego czasu, my wciąż usilnie nie chcemy. Słabość
jest w nas.
Na
koniec warto spytać dla kogo jest Norseman? Kilkanaście godzin zmagania
się z samym sobą i wszelkimi przeciwnościami? 3,8km pływania w
lodowatej wodzie, kilka godzin spędzonych na rowerze i mordercze 42 km
biegu na szczyt Gaustatoppen. Dla kogo to wszystko? Odpowiedź jest
bardzo prosta. Norseman jest dla tych, którzy CHCĄ.
Udział
w Isklar Norseman Xtreme Triathlon to nasz cel na 2016 rok. Konkurs
Idee Kaffee Challenge otwiera przed nami drzwi do tej wyprawy. Kluczem
do tych drzwi są codzienne głosy internautów. Jesteśmy przekonani, że
damy radę! Powiedzcie TAK naszym marzeniom! Głosujcie i obserwujcie jak
wasze głosy prowadzą nas na start Isklar Norseman Xtreme Triathlon
2016!!! Dziękujemy!!! B2O, Beata i Bartek Osior http://konkurs.ideekaffee.pl/finalisci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz